Święto mieszkańców Komorowa

Święto mieszkańców Komorowa

 

Zorganizowane przez Zarząd Osiedla Komorów – Granica, drugie powojenne obchody „Święta mieszkańców Komorowa” w tym roku zostały przesunięte na październik. Z tego powodu okrojoną imprezę przeniesiono do budynku komorowskiej Szkoły. A szkoda, bo w miejscowości, której decyzją (nigdy nie zmienioną) odnośnych władz w 1930 r. nadano charakter miasta – ogrodu, tego rodzaju impreza powinna mieć formę festynu na wolnym powietrzu.

Tym razem plenerowy charakter miał jedynie spacer zorganizowany przez Towarzystwo Przyjaciół Miasta Ogrodu Komorów „Komorowanie”. Prowadził go pan Zdzisław Zawadzki, związany z Komorowem od urodzenia, czyli od 1927 roku.
Wyruszyliśmy spod Szkoły ulicą Leśną w stronę najstarszej części naszej miejscowości, znajdującej się po zachodniej stronie torów kolejki. Do wspomnień, snutych przez naszego przewodnika, spacerowicze wnosili dodatkowe informacje. Pan Kowalski przypomniał, na przykład, że skwer nad torami kolejki, nazywany „serkiem” (naprzeciw oberży „U Michała”), był dawniej nie tylko rodzajem stadionu sportowego, ale także miejscem zabaw tanecznych. W latach powojennych stała tam drewniana estrada – tak zwane „dechy”.
Ulicą Brzozową udaliśmy się w rejon między ulicami Kolejową i Komorowską, gdzie w połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku powstało osiedle spółdzielni „Strzecha Polska”. W willach utrzymanych             w stylu dworkowym zamieszkali tu wówczas głównie nauczyciele lub dyrektorzy warszawskich szkół ponadpodstawowych.
W willi „Lola” (róg Brzozowej i Klonowej) mieszkała rodzina Doruchowskich. Kapitan Stanisław Doruchowski, którego Zdzisław Zawadzki dobrze znał, był adiutantem Komendanta AK. Oddał życie           za ojczyznę w 1944 r.
W połowie ulicy Klonowej nastąpiło spotkanie z wnukiem inż. Tadeusza Wendy – budowniczego portu gdyńskiego w latach dwudziestych ubiegłego wieku, który opowiedział o swoim sławnym dziadku i o ich domu rodzinnym pod nr 16. Następnie zostaliśmy zaproszeni przez pana Kowalskiego do jego ogrodu pod nr 21.
Wspominając dawnych sąsiadów dotarliśmy do miejsca zwanego „żeberkiem”, gdzie ulicą Żwirową biegnie tor łączący kolejkę WKD z linią kolejową w Pruszkowie. Tędy dowożono materiały do budowy kolejki EKD w 1927 r., tędy Niemcy wozili amunicję w 1944 r., a po wojnie dostarczano węgiel, którym opalane były komorowskie domy.
Spacer zakończyliśmy na ulicy Lipowej pod nr 4, w nastrojowej scenerii ogrodu rodziny Mrozowskich.        O historii domu i o jego mieszkańcach opowiadał Piotr Mrozowski. Jest on prawnukiem Eugeniusza Sopoćko, jednego z inicjatorów powołania spółdzielni mieszkaniowej „Strzecha Polska”, dyrektora Gimnazjum i Liceum im. T. Czackiego w Warszawie w latach 1927 – 1950.
Wspólnie spędzone dwie godziny umożliwiły rozmowę z sąsiadami, często znanymi tylko z widzenia,           i w pewnym sensie były dla nas wydarzeniem, bo pierwszy raz „Komorowianie” zaprezentowali się na forum publicznym.

Dodaj komentarz